poniedziałek,
29 maja 2017 r.
|
Ze względu na to, że dotarliśmy tam w godzinach popołudniowych,
zjedliśmy obiad i poszliśmy na zajęcia przyrodnicze. Poznawaliśmy na nich rodzaje drzew, a następnie szliśmy do
lasu, aby ich szukać. Moim zdaniem to była naprawdę ciekawa i przydatna lekcja. Nadszedł czas kolacji. Potem mieliśmy nocną grę terenową, w której przechodziliśmy różne stacje.
Sądzę, że jak na pierwszy dzień zielonej
szkoły, to był dobrze i miło spędzony
czas.
wtorek, 30 maja 2017 r.
Nazajutrz,
po śniadaniu, poszliśmy do parku linowego, który, jak się okazało, był na terytorium naszego ośrodka.
Kiedy
patrzyło się z dołu na przechodzących kolegów i koleżanki, tor wydawał się być prosty. Pozory jednak mylą - trzeba
było mieć dużo siły i pewności
siebie, aby bez trudu przejść po
linach. Kolejną atrakcją przed obiadem była tyrolka. Polegała ona na tym, że zjeżdżało
się po sztywnej linie za pomocą specjalnego uchwytu, który nazywał się właśnie tyrolką. Nie opowiem wrażeń z jazdy,
ponieważ nie zjeżdżałam. Bałam się.
O
godzinie 13:00 był obiad. Około 14:00 na plażę obok jeziora przyszedł ratownik. Dzięki temu mogliśmy
wejść do jeziora i popływać. Zabawa
była cudowna. Niestety, nadszedł czas na kolejny punkt programu, którym miało
być pływanie na kajakach. Poszliśmy
więc do domków się osuszyć. Z chmur, które wisiały na niebie przez pewien czas,
spadł ulewny deszcz. Pojawiły się jasne błyskawice. Nadeszła burza. Nie było
mowy, aby iść na kajaki w taką
pogodę. Kiedy osuszyliśmy się i przebraliśmy,
opiekunowie zabrali nas do sali, w której
graliśmy w gry planszowe.
Tak właśnie minął czas, gdy
trwała burza. Po kolacji mieliśmy
dyskotekę. Początkowo bardzo mi
się nudziło, bo DJ Olaf puszczał tylko disco polo. Kiedy jednak dziewczyny
podeszły do tego pana i poprosiły go o zmianę piosenki, zrozumiał to, zmienił piosenkę i było przyjemniej. Zabawa trwała do 21:15. Nie byliśmy zmęczeni,
więc do godziny 22:30 śpiewaliśmy
piosenki z akompaniamentem gitary, na której grał Janek albo Basia.
Bardzo
podobały mi się te wieczorne śpiewanki, ponieważ poznałam wiele nowych, ładnych piosenek.
środa, 31 maja 2017 r.
Rano,
gdy zjedliśmy najważniejszy
posiłek dnia, ruszyliśmy w stronę dużego trawnika obok jeziora. Szliśmy tam dlatego, że naszym punktem
programu były gry świata. Pierwsza
polegała na tym, że byliśmy podzieleni
na grupy i dostawaliśmy piłeczki
wypełnione wodą. Musieliśmy nimi
trafić jak najbliżej „świnki”,
czyli białej kulki. Drugą grę
stanowiły flagi - celem było zdobyć flagę drużyny przeciwnej. Po zakończeniu zabaw
poszliśmy w miejsce do strzelania
z łuku. Jestem bardzo szczęśliwa
z tego powodu, że tam byłam, bo teraz przynajmniej trochę umiem z niego strzelać. Na tych przyjemnościach minęło nam przedpołudnie
i trzeba było iść na obiad.
Kolejnym
punktem programu było pływanie na łodziach wiosłowych. Płynęliśmy nimi przez całe jezioro. Gdy dotarliśmy do wyspy, początkowo
chcieliśmy zawrócić, płynąc
naokoło niej. Okazało się
jednak, że po drugiej stronie jest pomost, przez który nie da się przepłynąć. Musieliśmy wracać tą samą drogą, co płynęliśmy. Nie było to takie proste, jakby się wydawało. Łódka, w której byłam, zablokowała się w wąskim tunelu i wróciliśmy do ośrodka jako ostatni, ale to nic. Tak czy inaczej, ta przygoda
bardzo mi się podobała, bo nigdy
wcześniej takiej nie przeżyłam.
Po
kolacji graliśmy w „gangsterów”. „Gangsterzy” to zabawna gra, w której trzeba
szukać „gangsterów”, czyli postaci wydrukowanych na kartach. Trzeba było zapamiętywać, jak wyglądają ich: oczy, uszy,
nosy, usta, włosy, itp. Spodobała mi się ta gra i z chęcią zagrałabym w nią jeszcze raz.
czwartek, 1 czerwca 2017 r.
Po
zjedzeniu śniadania dostaliśmy ostrą dawkę ruchu, ponieważ mieliśmy wycieczkę rowerową. Jechaliśmy
piętnaście kilometrów, raz pod górkę, a raz z górki. Rzeczywiście
było to męczące, ale nie żałuję, bo były naprawdę piękne widoki.
Zazwyczaj
po obiedzie mieliśmy długie
przerwy, lecz tym razem Chris zorganizował festyn z okazji Dnia Dziecka. Dostawaliśmy na nim cukierki za wykonanie
rozmaitych zadań. Słodkości
mogliśmy potem zjeść, lecz mieliśmy prawo wydać je także na przyjemności, takie jak salon piękności, czy zakupy w sklepiku. Następnym punktem programu były gry
zespołowe. Podzieleni na grupy mieliśmy
zabawę, w którą grało się koszykami na kijku. Celem było
wrzucanie piłeczki do bramki przeciwnika. Drugą grą była siatkówka plażowa.
Bardzo lubię tę grę.
Po
kolacji, jako zajęcia wieczorne,
były igrzyska. Uczestniczyliśmy
w wielu konkurencjach. Co prawda nie wygraliśmy, ale liczy się
dobra zabawa!
piątek, 2 czerwca 2017 r.
Ostatniego
już dnia, po naszym śniadaniu,
poszliśmy do miejsca, w którym
było dużo drewna i przyborów do robienia rozmaitych rzeczy. Mieliśmy majsterkę. Przyjemnie mi się
pracowało w tym garażu, bo nigdy nie posługiwałam się dłutem ani wyrzynarką. Spodobały mi się te zajęcia, ponieważ
nauczyłam się z tych sprzętów korzystać. Niestety, trzeba było
wracać do Warszawy.
Po
obiedzie wyruszyliśmy w drogę powrotną. Podróż nie dłużyła się tak bardzo jak w poprzednią stronę, ponieważ
razem z całą klasą, która była na zielonej szkole, graliśmy w „prawda czy wyzwanie” i w
„skojarzenia”.
Uważam,
że była to cudowna zielona szkoła!
Relacja Emilki G. z klasy 6