niedziela, 11 czerwca 2017

Zielona szkoła 2017!

poniedziałek, 29 maja 2017 r.

            Tego dnia wyruszyliśmy z Warszawy około godziny 6:30. Droga dłużyła się nieubłaganie. Do Starego Drawska jechaliśmy osiem godzin, razem z postojami. Kiedy już w końcu dojechaliśmy do naszego ośrodka, zobaczyliśmy piękny widok. Po prawej i lewej stronie stały drewniane domki, w których nocowaliśmy i spędzaliśmy wolny czas. Przed nami widzieliśmy jezioro, a za nami, za drogą, był las. Między tym wszystkim rosła zielona, zadbana trawa, zaś na niej poustawiane były kamienie tworzące chodnik. Gdzieniegdzie na krzewach kwitły piękne kwiaty. A co najlepsze były tam trzy boiska: pierwsze do siatkówki  plażowej,  drugie - do koszykówki i siatkówki, a trzecie do piłki nożnej. Widok - nie do opisania.
            Ze względu na to, że dotarliśmy tam w godzinach popołudniowych, zjedliśmy obiad i poszliśmy na zajęcia przyrodnicze. Poznawaliśmy na nich rodzaje drzew, a następnie szliśmy do lasu, aby ich szukać. Moim zdaniem to była naprawdę ciekawa i przydatna lekcja. Nadszedł czas kolacji. Potem mieliśmy nocną grę terenową, w której przechodziliśmy różne stacje.
            Sądzę, że jak na pierwszy dzień zielonej szkoły, to był dobrze i miło spędzony czas.

wtorek, 30 maja 2017 r.
            Nazajutrz, po śniadaniu, poszliśmy do parku linowego, który, jak się  okazało, był na terytorium naszego ośrodka.
            Kiedy patrzyło się z dołu na przechodzących kolegów i koleżanki, tor wydawał się być prosty. Pozory jednak mylą - trzeba było mieć dużo siły i pewności siebie, aby bez trudu przejść po linach. Kolejną atrakcją przed obiadem była tyrolka. Polegała ona na tym, że zjeżdżało się po sztywnej linie za pomocą specjalnego uchwytu, który nazywał się właśnie tyrolką. Nie opowiem wrażeń z jazdy, ponieważ nie zjeżdżałam. Bałam się.
            O godzinie 13:00 był obiad. Około 14:00 na plażę obok jeziora przyszedł  ratownik. Dzięki temu mogliśmy wejść do jeziora i popływać. Zabawa była cudowna. Niestety, nadszedł czas na kolejny punkt programu, którym miało być pływanie na kajakach. Poszliśmy więc do domków się osuszyć. Z chmur, które wisiały na niebie przez pewien czas, spadł ulewny deszcz. Pojawiły się jasne błyskawice. Nadeszła burza. Nie było mowy, aby iść na kajaki w taką pogodę. Kiedy osuszyliśmy się i przebraliśmy, opiekunowie zabrali nas do sali, w której  graliśmy w gry planszowe. Tak właśnie minął czas, gdy trwała burza. Po kolacji mieliśmy dyskotekę. Początkowo bardzo mi się nudziło, bo DJ Olaf puszczał tylko disco polo. Kiedy jednak dziewczyny podeszły do tego pana i poprosiły go o zmianę piosenki, zrozumiał to, zmienił piosenkę i było przyjemniej. Zabawa trwała do 21:15. Nie byliśmy   zmęczeni, więc  do  godziny 22:30 śpiewaliśmy piosenki z akompaniamentem gitary, na której grał Janek albo Basia.
            Bardzo podobały mi się te wieczorne śpiewanki, ponieważ poznałam  wiele nowych, ładnych piosenek.

środa, 31 maja 2017 r.
            Rano, gdy zjedliśmy najważniejszy posiłek dnia, ruszyliśmy w stronę dużego trawnika obok jeziora. Szliśmy tam dlatego, że naszym punktem programu były gry świata. Pierwsza polegała na tym, że byliśmy podzieleni na grupy i dostawaliśmy piłeczki wypełnione wodą. Musieliśmy nimi trafić jak najbliżej „świnki”, czyli białej kulki. Drugą grę stanowiły flagi - celem było zdobyć  flagę drużyny przeciwnej. Po zakończeniu zabaw poszliśmy w miejsce do strzelania z łuku. Jestem bardzo szczęśliwa z tego powodu, że tam byłam, bo teraz przynajmniej trochę umiem z niego strzelać. Na tych przyjemnościach minęło nam przedpołudnie i trzeba było iść na obiad.
            Kolejnym punktem programu było pływanie na łodziach wiosłowych. Płynęliśmy nimi przez całe jezioro. Gdy dotarliśmy do wyspy, początkowo chcieliśmy zawrócić, płynąc naokoło niej. Okazało się jednak, że po drugiej stronie jest pomost, przez który nie da się przepłynąć. Musieliśmy wracać tą samą drogą, co płynęliśmy. Nie było to takie proste, jakby się wydawało. Łódka, w której byłam, zablokowała się w wąskim tunelu i wróciliśmy do ośrodka jako ostatni, ale to nic. Tak czy inaczej, ta przygoda bardzo mi się podobała, bo nigdy wcześniej takiej nie przeżyłam.
            Po kolacji  graliśmy w „gangsterów”. „Gangsterzy” to zabawna gra, w której trzeba szukać „gangsterów”, czyli postaci wydrukowanych na kartach. Trzeba było zapamiętywać, jak wyglądają ich: oczy, uszy, nosy, usta, włosy, itp.                           Spodobała mi się ta gra i z chęcią zagrałabym w nią jeszcze raz.

czwartek, 1 czerwca 2017 r.
            Po zjedzeniu śniadania dostaliśmy ostrą dawkę ruchu, ponieważ mieliśmy  wycieczkę rowerową. Jechaliśmy piętnaście kilometrów, raz pod górkę, a raz z górki. Rzeczywiście było to męczące, ale nie żałuję, bo były naprawdę piękne widoki.
            Zazwyczaj po obiedzie mieliśmy długie przerwy, lecz tym razem Chris zorganizował festyn z okazji Dnia Dziecka. Dostawaliśmy na nim cukierki za wykonanie rozmaitych zadań. Słodkości mogliśmy potem zjeść, lecz mieliśmy prawo wydać je także na przyjemności, takie jak salon piękności, czy zakupy w sklepiku. Następnym punktem programu były gry zespołowe. Podzieleni na grupy mieliśmy zabawę, w którą grało się koszykami na kijku. Celem było wrzucanie piłeczki do bramki przeciwnika. Drugą grą była siatkówka plażowa. Bardzo lubię tę  grę.
            Po kolacji, jako zajęcia wieczorne, były igrzyska. Uczestniczyliśmy w wielu konkurencjach. Co prawda nie wygraliśmy, ale liczy się dobra zabawa!

piątek, 2 czerwca 2017 r.
            Ostatniego już dnia, po naszym śniadaniu, poszliśmy do miejsca, w którym było dużo drewna i przyborów do robienia rozmaitych rzeczy. Mieliśmy majsterkę. Przyjemnie mi się pracowało w tym garażu, bo nigdy nie posługiwałam się dłutem ani wyrzynarką. Spodobały mi się te zajęcia, ponieważ nauczyłam się z tych sprzętów korzystać. Niestety, trzeba było wracać do Warszawy.
            Po obiedzie wyruszyliśmy w drogę powrotną. Podróż nie dłużyła się tak bardzo jak  w poprzednią  stronę,  ponieważ  razem z całą klasą, która była na zielonej szkole, graliśmy w „prawda czy wyzwanie” i w „skojarzenia”.
            Uważam, że była to cudowna zielona szkoła!


 Relacja Emilki G. z klasy 6